Jak widać, blog już od dawna jest martwy. Była to miła przygoda, pisać dla Was przez tyle lat. Niestety, wszystko kiedyś się kończy. Moje dane w zakładce ,,KONTAKT" nadal są aktualne, jeśli ktoś jest zainteresowany skontaktowaniem się ze mną.


wtorek, 22 sierpnia 2017

Kakumei no Hi – recenzja

     Okres dojrzewania jest naprawdę trudny, chyba każdy pamięta, jakie pokwitanie przynosi ze sobą kłopoty. Pryszcze, walka ze wzmożonym poceniem, nagły wzrost, rozdrażnienie... Okazuje się jednak, że mogło być gorzej i w zasadzie możemy powiedzieć, że jesteśmy prawdziwymi szczęśliwcami – główny bohater pewnej mangi w wieku kilkunastu lat dowiedział się, że tak naprawdę jest kobietą. 






Tytuł: ,,Kakumei no Hi"
Autor: Mikiyo Tsuda
Wydawca: Shinshokan
Gatunek: gender bender, komedia, romans, harem, szkolne
Grupa docelowa: shoujo
Ilość tomów: 2





     Ale jak to? Czy to w ogóle możliwe? Cóż, istnieją przypadki obojnactwa, kiedy z różnych przyczyn płeć fenotypowa nie odpowiada płci genetycznej i wtedy faktycznie pewnego dnia można dowiedzieć się, że tak naprawdę coś w środku nie do końca się zgadza. Do takich zaburzeń zalicza się na przykład zespół niewrażliwości na androgeny, zwany także zespołem Morrisa. Mikiyo Tsuda nie pokusiła się niestety o dokładniejsze wyjaśnienia, wiemy więc tylko, że pewnego dnia nastoletni chuligan o dziewczęcej urodzie trafia do szpitala, gdzie miły pan lekarz wyjaśnia mu, że nie posiada chromosomu Y. Po przejściu przez fazę początkowego zaprzeczenia nasz bohater dochodzi do ciekawego wniosku – skoro geny mówią, że jest kobietą, to od teraz będzie żył jak kobieta! Dość radykalne, prawda? Doktor też tak uważa i przy następnej wizycie wyjaśnia, że przecież niespodziewane odkrycie nie ma aż tak wielkiego wpływu na życie i zmiana wcale nie jest konieczna. Chuligan może odetchnąć z ulgą... Niestety, nie ma tak dobrze! Rodzice stwierdzili, że skoro już nastawili się na posiadanie uroczej córeczki, to nie ma odwrotu, raz podjęta decyzja nie może zostać odwołana! Nasz bohater staje się bohaterką i po całkowitej przemianie w dziewczynę wraca do szkoły, przyjmując wdzięczne imię Megumi. 

     Nie jest łatwo zacząć żyć jako przedstawicielka płci pięknej, na każdym kroku czają się pułapki! Na domiar złego istnieje ryzyko, że znajomi Megumi z bandy chuliganów mogą pod dziewczęcą powłoką rozpoznać swojego dawnego towarzysza. Nie będzie chyba dla nikogo zaskoczeniem informacja, że mimo starań Megumi i jej nowej przyjaciółki, koledzy szybko odkrywają prawdę. Zaskakująco łatwo przechodzą nad tymi niezwykłościami do porządku dziennego i zaczynają... Zalecać się do świeżo upieczonej dziewuszki. Teraz zaczyna się istne szaleństwo, chłopaki napastują Megumi, ona ciągle ich odtrąca, no boki zrywać. Pojawił się też wątek pojednania głównego bohatera z ojcem, który mógł być nawet udany, ale został wprowadzony na samym początku i tak szybko zakończony, że czytelnik już po chwili o nim zapomina i zostaje nam tylko haremówka. 

     Haremówki też mogą być ciekawe, nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości, a ta dzięki wątkowi zmiany płci zapowiada się całkiem interesująco. Niestety, fabuła okazuje się zwykłą klapą. Kakumei no Hi miało być w założeniu mangą komediową, ale prezentowany przez nią humor często jest zwyczajnie przerażający, bo patologie wyrastają nam jak grzyby po deszczu. Na samym początku główny bohater zostaje w zasadzie zmuszony do zmiany w dziewczynę z powodu zachcianki rodziców – raczej ciężko się śmiać z gagów związanych z taką sytuacją. Dalej nie jest lepiej, przez całą historię mamy do czynienia z napastowaniem Megumi przez różnych samców. Dziewczyna nie oswoiła się jeszcze z nową sytuacją, a tu już ma radzić sobie z zalotami i romansami. Z jakiegoś powodu wszyscy powtarzają, że prędzej czy później będzie musiała znaleźć sobie męża i powinna zdobywać doświadczenie. Rozumiem, że to Japonia i tam kobieta w wieku dwudziestu czterech lat jest nazywana starą panną, ale wszystko ma swoje granice i wywieranie takiej presji na biedną Megumi jest zwyczajnie bezduszne. Przykro mi, może jestem zgorzkniała, ale naprawdę nie umiem się śmiać podczas czytania czegoś takiego. Robi mi się żal głównej bohaterki, która ma zadatki na sympatyczną i silną postać, ale ciągle jest osaczona i przeżywa istne męki. Reszta postaci nie jest zbyt interesująca, chłopcy z haremu są określani głównie przez jedną dominującą cechę charakteru, o wielkiej głębi osobowości mówić nijak nie można. Koleżanka Megumi stara się być wsparciem i pomagać przyjaciółce w przyzwyczajeniu się do życia w kobiecym ciele, ale jej intrygi zazwyczaj są niewypałami.


     W przypadku mang takich jak Kakumei no Hi dochodzi do głosu moje biologiczne spaczenie i jak zwykle mam mnóstwo zastrzeżeń, choć nawet laik w temacie szybko zorientuje się, że coś w tej historii nie gra. Główny bohater bardzo łatwo staje się kobietą z krwi i kości, oczywiście, rok to wystarczająco dużo czasu na załatwienie pewnych spraw, ale jednak za mało, żeby z osoby wyglądającej jak zwyczajny chłopak, nawet interseksualnej, zrobić urodziwą niewiastę. Do tego absolutnie nikt wykazuje najmniejszych oznak niepokoju związanych ze sferą seksualną Megumi, czyli można wywnioskować, że przemiana dotyczyła całego ciała. Szkoda, że w prawdziwym świecie tak to nie wygląda, o ile transseksualiści mieliby łatwiejsze życie... Nie zostało też sprecyzowane, jaki w zasadzie rodzaj gonad posiada główny bohater, a o jego zaburzeniach płci wiemy tylko tyle, że są. Nie czepiałabym się takich rzeczy, jeśli mielibyśmy do czynienia z mangą celowo absurdalną od początku do końca, ale autorka sili się na medyczne wyjaśnienia, czym nieustannie się podkłada. Czy nie można było po prostu użyć starego dobrego wybiegu z magicznymi siłami lub kosmitami? Albo po prostu zajrzeć do kilku książek... Strona graficzna również nie powala na kolana, kreska wygląda jak z typowego, starego shoujo, a jak na stare i typowe shoujo przystało, często zdarza się, że coś jest bardzo nie tak z anatomią postaci.


     Lubię mangi o tematyce gender bender, ale Kakumei no Hi to dosłownie festiwal głupoty. Nie broni się ani od strony obyczajowej, ani komediowej, a przemiana głównego bohatera jest grubymi nićmi szyta. Zapewne dałoby się czytać tę mangę, jeśli nastawiłoby się na naprawdę prostą i niewymagającą rozrywkę, ale po co, skoro jest tyle lepszych tytułów, także tych dotyczących intertekstualności, choćby IS Otoko Demo Onna Demo Nai Sei, żeby daleko nie szukać. Kakumei no Hi mogę polecić chyba tylko masochistom, którzy lubią czytać kiepskie tytuły dla rozrywki. 


Moja ocena:

fabuła: 2/10
bohaterowie: 3/10
grafika: 6/10
ogólnie: 3/10


17 komentarzy:

  1. Aż taką masochistką nie jestem by katować się niniejszym tytułem, dlatego zostawię tylko słowa potępienia dla nieogarnięcia należycie tematu przez mangaczkę - jeśli chodziło jej jedynie o napaści seksualne na dziewczynie która kiedyś była chłopakiem, mogła narysować hentaia. Tyle ode mnie :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coz, zamiast tego narysowala Love Stage!!. Tak, to ta sama autorka, jedynie pseudonim sie zmienil. To jej mroczna przeszlosc, chociaz takie Family Complex jest calkiem sympatyczne.

      Usuń
  2. Czemu już po przeczytaniu wstępu czułam, że to jedna wielka patola -.- Nawet nie czytałam wiele... w ogóle nie pamiętam, czy czytałam jakąkolwiek mangę poruszającą wątki tożsamości płciowej etc., a i tak jak o jakiejś słyszę odruchowo zakładam, że będzie bardzo źle ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Az tak zle nie jest, bo czasem trafi sie dobra manga w tych klimatach (wspomniane w recenzji IS, Family Compo, Shimanami Tasogare, Afterschool Nightmate itp.), ale fakt, wiekszosc mamg to jakis zart, ba, zart w najlepszym przypadku, bo w najgorszym patola wlasnie. Wiecej mang gb zlych niz dobrych znam :(

      Usuń
  3. Takiego plot-twistu (i to na początku) bym się nie spodziewała XD Aż mam ochotę przeczytać tę mangę, bo to wydaje się być tak złe, że aż ciekawe!
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ta manga jest ciekawa, ale strasznie durna :>

      Usuń
  4. Ooooo, znajoma kreska! Ale jeśli chodzi o taką tematykę to jednak zostanę przy "IS' czy "After School Nightmare", bo nie jestem gotowa na taka dawkę absurdu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Love Stage *wink wink*
      Mam głód mang o takiej tematyce, więc sięgam po praktycznie wszystko :(

      Usuń
  5. To może napiszesz, jaką mangę tego typu polecasz? Chętnie bym coś przeczytała. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, jeśli chodzi o logiczne mangi z hermafrodytami, to bieda i nędza.
      IS Otoko Demo Onna Demo Nai Sei jest chyba najbardziej realistyczna, to obyczajówka.
      Afterschool Nightmare też porusza ten temat, ale to historia fantastyczna, metaforyczna.
      W Polsce wydano Requiem Króla Róż, którego główny bohater jest hermafrodytą, bardzo dobra manga.
      Jeden z bohaterów Nabari no Ou, Yoite, jest inter.
      W Coyote jest jedna postać, mamy też taka postać w Rycerzach Sidonii, ale to sci-fi. Jest Click, ale to raczej średnia manga, no i Boku no futatsu no tsubasa, ale to jest zwyczajnie durne.
      Jeszcze Magnolia, ale nie zdążyłam przeczytać, Ore ga Ryousei Nante Mitomenai! , ale nie ma skanów w ingliszu (:<), a potem to już raczej tylko mangi gender bender, trans i omegaverse.

      Usuń
  6. Boże jak to mi Love Stage!! zajeżdża! Ten grymas! Ta poza! XD Trzeba przeszukać neta i się co nie co dowiedzieć. XD Chociaż tutaj to wygląda strasznie (mało powiedziane). Masochistka aż taką to nie jestem i tak jak gdzieś w połowie notki pomyślałam, że "A kurna, może przeczytam, by wiedzieć jak wygląda dno" tak teraz raczej się na to nie wysilę. XD
    Z terminologią medyczną to może być różnie przy tłumaczeniu na skanach... Dlatego rozłożyłabym zażalenia po połowie - pół na autorkę, a pół na tłumacza XD No chyba, że czytałaś w oryginale bądź manga ewidentnie zdradza, że nie ma szans na jakiś logiczny, medyczny sens.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra teraz przeczytałam inne komentarze i widzę wzmianki o LS!! XDDDDD

      Usuń
    2. Nie, tutaj nie chodzi o tłumaczenie, autorka po prostu to olała :D
      Mwehehehe, Love Stage atakuje podstępnie.

      Usuń
  7. Już myślałam, że tylko mnie to "Love Stage!" zajeżdża. Uff, kamień z serca xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najśmieszniejsze jest to, że kiedy czytałam, to wcale nie myślałam o Love Stage, hmm, wyjątkowo mało spostrzegawcza coś byłam.

      Usuń
  8. Czyli kolejny niewypał, no trudno. A z Love Stage najpierw jakoś nie skojarzyłam, ale jak się lepiej przyjrzeć, to faktycznie widać podobieństwo.

    OdpowiedzUsuń